Dziewczyna z kłosami była bita tylko dwa lata z rzędu: w roku tysiąc dziewięćset dwudziestym czwartym w ilości szesnastu milionów sztuk i rok później w ilości o osiem milionów egzemplarzy większej. To wszystko jednak nie mogło w żaden sposób wystarczyć gospodarce państwa, które od dziesięciu lat starało się powstać w zasadzie z popiołów i gruzów. W tysiąc dziewięćset dwudziestym dziewiątym wybito kolejną serię złotówek. Tym razem awers miały zdecydowanie prostszy od poprzednich edycji, również wykorzystujący motywy roślinne, ale symboliczne i uproszczone. Cała moneta wyglądała zdecydowanie prościej, zresztą nie była bita w srebrze, ale w niklu.
Choć wybito jej od razu trzydzieści dwa miliony to do dziś niewiele z nich przetrwało w dobrym stanie, więc za stan menniczy trzeba zapłacić ponad dwa tysiące złotych, za stan drugi około stu złotych i kilka złotych za trzeci stan. Tym razem, aby maksymalnie uprościć produkcję, powrócono do rantu gładkiego. Moneta była prosta, więc i szybko w obiegu pojawiły się fałszywe jednozłotówki, choć nie było ich wiele. Jednak w sytuacji Polski wówczas każda ilość fałszywych monet była zagrożeniem, z którym na szczęście w miarę szybko się uporano.
Dziś niklowe złotówki z dwudziestego dziewiątego w dobrym stanie należą do rzadkości, ale to akurat powinno w pewien sposób cieszyć, bo to znaczy, że kraj się rozwijał, a wybite monety naprawdę były używane, a nie odkładane do szuflad. Sytuacja jest niebezpieczna, jeśli monety obiegowe 1923-2009 trafiają do kolekcji zamiast na rynek. Przeznaczeniem monet obiegowych, także tych wyjątkowo ładnych i nawet legendarnych jest pozostawanie w obiegu jak najdłużej, ponieważ monety obiegowe 1923-2009, które lądują w kolekcji zamiast w kasie stają się w praktyce obciążeniem dla budżetu. Trzeba wówczas zwiększyć produkcję pieniądza, a to jest już prosta droga do wzrostu inflacji, która w dwudziestoleciu międzywojennym i tak dawała się nieźle we znaki.
Wybicie kolejnych milionów złotówek nie zażegnało wprawdzie kryzysu, ale pozwoliło na sfinansowanie wielu ważnych inwestycji, a także na jakiś czas uwolniło rynek od ciągłych niepotrzebnych niepokojów. Gdyby tylko można było przewidzieć, że wybite wtedy monety obiegowe 1923-2009 dziś jeszcze będą w niektórych kręgach powodowały tak spore zamieszanie to zapewne podchodzono by do problemu inaczej, ale kto mógł przewidzieć, że monety obiegowe zaczną się cieszyć tak dużym zainteresowaniem kolekcjonerów?
Zdjęcie do artykułu znalezione na stronie Sprzedajemy.pl